Chcę ubierać się dla siebie, a wciąż szukam akceptacji innych w tym jak wyglądam.



Jako kobieta, czuję ciągłą presję oceny mnie przez innych i wciąż zastanawiam się, kto dał im na to przyzwolenie. Na ocenianie mnie, moich przyjaciółek i wszystkich innych: kobiet i mężczyzn. Obecnie wszyscy mówią, że są ponad to, ale ostatecznie w wielu przypadkach na mówieniu się kończy – w moim na przykład. Za każdym razem mówię, że przecież tak mi się podoba i już. I tu powinnam skończyć. Co robię potem? Zastanawiam się, kwestionuję sama siebie, pytam o ocenę innych, szukam akceptacji, że to właściwy wybór. A przecież to nic złego! Zapytać, szukać porady. Z tym, że ja te uwagi biorę jakby były ważniejsze od mojego zdania. Że skoro ktoś znajomy mówi, że przez ten sweter i dżinsy wyglądam jakbym grała smutnego chłopca w filmie z lat 90 - to ja z fajnego połączenia oldschoolowego swetra i Leivsów 501 widzę tego smutnego chłopca, a nie ubrania, które razem w zestawieniu dopiero co mi się podobały.

Oczywiście wyjątkowo cenię sobie zdanie mojej Mamy, Chłopaka, Przyjaciółek – dzięki nim wiele razy nie wtopiłam kasy w jakąś niepotrzebną rzecz, którą założyłabym raz i rzuciła w kąt szafy (a tego już się oduczyłam znalazłam jeden prosty sposób, sprzedawcy i wielkie sieci handlowe mnie nienawidzą – o tym niedługo też post) lub, która miała wyjątkowo niekorzystny np. krój. 

Chodzi mi o sytuacje, w których tracę pewność siebie i uważam, że czyjeś zdanie jest ważniejsze od mojego, a przecież chodzi tylko o ubrania, których zestawianie, miksowanie, zmienianie, eksperymentowanie – jest dla wielu z nas ogromną przyjemnością i sposobem wyrażenia siebie.

Wiele razy słyszymy co powinniśmy, a czego nie i to w sprawach naprawdę bardzo indywidualnych, ale niekoniecznie o wadze państwowej. Ponownie – zastanawiam się skąd wzięło się to przekonanie u innych ludzi, że ich zdanie jest istotne w sprawach znajomych albo nawet co gorsza – nieznajomych! Ile razy widzę na Facebooku czy Instagramie jak (niestety bardzo często) kobiety piszą innym kobietom wytykając ich wady i jeszcze znajdując im błyskawiczny sposób na ich rozwiązanie - „Na twoje problemy z cerą pomoże jak przestaniesz jeść słodycze i zaczniesz ćwiczyć.” – na komentarze tego typu drga mi powieka. Gdyby to było takie proste i istniałby jeden prosty sposób, to naprawdę znikoma liczba osób miałaby problemy ze skórą. Co więcej, tego typu teksty insynuują jakby problemy były zupełnie nieakceptowalne i każdy chciałby być idealny wg kryterium komentującego. I ten przykład to kropla w morzu. 

Ja wiem, że od zawsze "jak Cię widzą, tak Cię piszą", że pierwsze wrażenie wywiera się tylko raz, ale nie podoba mi się to, że moja estetyka w sprawie mojego ubioru miałaby być przez kogoś jeszcze zaakceptowana (nie mówię tu o sytuacjach kiedy ktoś ubiera się nieadekwatnie do sytuacji, wulgarnie lub obraża kogoś swoim strojem). 

Chciałabym, znaleźć wreszcie w sobie to przekonanie, że moje zdanie dotyczące mojego wyglądu jest najważniejsze, bo to ja mam czuć się ze sobą dobrze. Jutro zatem wyjmę zakopany daleko w szafie sweter  i założę go do pięćset jedynek, bo wciąż to połączenie mi się podoba.  

Całuję
Iwona

Komentarze