Krakowski Paryż czy paryski Kraków?

W Krakowie studiuję już ponad półtora roku - czyli spełniło się moje marzenie z jednego z postów zamieszczonych tu chyba w 2013 roku. Jestem wciąż zszokowana, że tyle czasu minęło. Z blogiem przyznaję, miałam relację typu "love - hate relationship". Od jakiegoś czasu czułam, że znowu mi tego brakuje. Pisania, robienia zdjęć. Co z tego wszystkiego wyniknie? Szczerze mówiąc, nie mam bladego pojęcia, ale to chyba sprawia, że jestem taka podekscytowana. 

Wiem na pewno, że się zmieniłam. Ja, moje podejście do wielu spraw, moje życie w pewnym momencie wywróciło się o 180 stopni (chciałoby się powiedzieć, że wręcz o 360 hehehe). Może ja po prostu dorosłam? Zrozumiałam, że wiele spraw nie jest wcale tak prostych jak mi się wydawało? To na pewno też. Zdałam sobie też sprawę, że w życiu trzeba stoczyć niejedną walkę . Czasem trzeba też umieć zamknąć za sobą drzwi
i wyjść z podniesiona głową nawet jeśli łzy spływają Ci po policzkach.  Jedno się nie zmieniło z pewnością - moja miłość do wszystkiego co retro i vintage oraz potrzeba wyrażania się słowem pisanym i okraszania tego zdjęciami. 

Dzisiaj zabieram Was w podróż, a raczej spacer po moim ukochanym od dziecka i wyidealizowanym w mojej głowie Krakowie, który czasem wygląda jak Paryż, choć ja uważam, że to Paryż wygląda jak Kraków. Taka ze mnie lokalna patriotka. 

 Iwona


















Komentarze